Mnie się wydaje, że jednak problem tkwi po stronie operatora (ERA).
Telefon mam w Erze od maja 2001 r. (tzn. oczywiście nie jeden i ten sam aparat - aparaty zmieniam co jakiś czas - obecnie mam Sony Ericsson K700i) ale i nigdy nie miałem z nimi problemów. Zwłaszcza w Czańcu i okolicach zasięg był zawsze. Telefon nie jest dla mnie urządzeniem, które kreuje moje codzienne życie. Nie przywiązuję do niego wagi. Ma umożliwiać rozmowy i to wszystko. Do tej pory nie wiedziałem co to za uczucie jak zaraz po zainicjowaniu rozmowy słychać strzępy słów i głos automatu informującego, że abonent jest czasowo niedostępny. Niestety od pewnego czasu mam to na co dzień i zaczyna mnie to coraz bardziej irytować. Dlatego jestem przekonany, że to wina ERY. Ewidentnie zasięg w moim domu, przed domem jest znacznie gorszy. Powoli dojrzewam do zmiany operatora, ale obawiam się, że to nie rozwiąże problemu. U innego operatora może być podobnie.
Może jest ktoś na forum "z branży" i objaśni fachowo w czym problem.
Może operatorzy przygotowując się do UMTS powoli rezygnują z utrzymania sieci GSM? Nie wiem. Tak tylko gdybam.
Jeszcze uzupełnienie.
Z mojego aparatu dzwonię wszędzie bez problemu, tylko z aparatem - Nokia 3310 mam problem. Ale zaznaczam, od pewnego czasu. Natomiast w Bielsku rozmowy między tymi telefonami można prowadzić bez żadnego problemu i nie wyczuwam żadnego pogorszenia zasięgu.
W domu jest dosłownie jedno miejsce, gdzie zasięg jest pełny. Ale wystarczy ruszyć telefon i "ucieka". To samo na zewnątrz. Dawniej mogłem z ogrodu dzwonić do domu, a teraz rzadko to się udaje.
Aby racjonalnie dokonywać własnych wyborów potrzebuję informacji. Kluczem do społeczeństwa obywatelskiego jest dostęp do informacji publicznej oraz edukacja.
Jeśli patrzy dostateczna ilość oczu, wszystkie błędy są widoczne.