Zenonie pięknie to ująłeś właśnie o tym warto pisać żeby konsument był świadomy że jego pieniądze nie tylko posiadają siłę nabywczą ale również siłę sprawczą i są motorem napędzającym koniunkturę w jego regionie i kraju a nie znikają w tajemniczej czarnej dziurze.
Myślę, że kilka lat transformacji i odpokutowania biedy - tego swoistego zachłyśnięcia się drapieżnym zachodnim kapitalizmem zrobiło ogromne spustoszenie w głowach polaków.
Socjotechniczne zabiegi marketingowe mające na celu wzbudzenie w nas chęci posiadania rzeczy stały się kluczowym motorem napędowym ludzi zakochanych w hipermarketach, Biedronkach i Lidlach. Ludzie gonią jak ślepcy za promocją często kupują kolejną wiertarkę tylko dlatego że jest po 29,99.
Zakupy nie stanowią już namiastki polowania czyli zaspokojenia swoich życiowych funkcji - zdobywania pożywienia. Zakupy stały się misterium samym w sobie, sposobem na spędzanie wolnego czasu, ba śledzeniem promocji a nawet pożądaniem tejże.
Nazywa się to owczym pędem lub inaczej stadem baranów:
przeprowadzono kiedy w Polsce doświadczenie namówiono w sklepie 6 osób żeby kupiły po 5 kilo cukru i mąki i okazało się że inni niewtajemniczeni w spisek klienci widzą to również kupowali po kilka kilogramów maki i cukru.
Słynna już cukrowa gorączka z roku 2011 pokazała dobitnie siłę plotki i owczego pędu W Polsce i w krajach ościennych cukru był nadmiar ale działania psychologiczno-społeczne napędziły niespotykany wręcz popyt na cukier i wywindowały niebotycznie jego cenę na półkach sklepowych......
Pokazuje to dobitnie jak wielka potęga tkwi w sile psychozy.
Drogi Gregorze dla dobitniejszego pokazania ci dlaczego nie dla dyskontów i hipermarketów powiem ci że jest już odrębna dziedzina nauki oraz są kierunki na uczelniach kształcące specjalistów od układania schematów rozmieszczania towarów w sklepach.
Jesteś przygotowywany od wielu lat do tego żebyś kupował dużo i byle co - masz robić tylko jedną rzecz - KUPOWAĆ.
Nie mówię żeby było jasne że jestem w 100% przeciwko takim sklepom ale na miły Bóg nie na wsi nie w małych mieścinach, niech są na obrzeżach miast.
Nie wiem czy Zenon czy ja przekonam kogoś do tego czy innego modelu zakupowego ale może wywołamy chwilę zadumy i spowodujemy powstanie w waszych głowach pytania o sens ...
Każdy z nas gdzieś pracuje jeden w makaronach drugi w lodach trzeci w szkole.
Każdy coś wytwarza i sprzedaje - przecież nasza praca też jest formą sprzedaży nas samych- pamiętajmy że popierając polskie produkty i polskich producentów bogacimy się wzajemnie.
Kupując produkty w zachodnich sieciach nasze pieniądze tylko w 60% pozostają w polskich fabrykach, 23% to VAT a około 20% to zyski które znikają z Polski i wędrują do Portugalii, Francji Niemiec i sam Bóg wie gdzie jeszcze.