Rząd planuje ściągnięcie do budżetu 1,5 mld złotych. Chce to osiągnąć przez wprowadzenie nowej obowiązkowej daniny publicznej - opłaty audiowizualnej.
Obecnie wpływy z abonamentu RTV wynoszą 550 mln zł.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego pracuje nad założeniami do projektu ustawy medialnej. W ustawie mają być kompleksowo uregulowane kwestie związane z abonamentem RTV. Abonament ma zastąpić tzw. opłata audiowizualna płacona przez wszystkie gospodarstwa domowe, a jej wysokość wyniesie około 180 zł.
Podstawą do naliczania abonamentu RTV jest liczba zarejestrowanych przez użytkownika odbiorników. Wg planów opłata audiowizualna płacona będzie od gospodarstwa domowego. Założenia projektu nie przewidują możliwości niepłacenia opłaty – płacić będą wszyscy, ponieważ domniemywa się, że każdy korzysta z jakiegoś urządzenia umożliwiającego odbieranie „dóbr” proponowanych przed media publiczne.
Ciekawe są okoliczności w jakich pracuje się na opłatą.
Obciążanie kosztami wszystkich obywateli to klasyczny przykład zachowania określanego według teorii wyboru publicznego jako rent seeking (poszukiwanie renty). Podobnie tak jak to zorganizowano w przypadku opłaty śmieciowej.
Wąskie grupy nacisku forsują taki sposób dzielenia środków publicznych, który pozwoli realizować ich partykularne interesy. Uzasadniają to rzekomym interesem publicznym, który w rzeczywistości jest nader wątpliwy. Beneficjentami opłaty audiowizualnej będą jedynie wąskie środowisko związane z TVP różnego rodzaju ekonomicznymi interesami oraz politycy partii aktualnie kontrolującej tę spółkę.
Nie bez znaczenia jest też to, że rząd otrzyma kolejną pulę środków, którą będzie przydzielał wg określonych kryteriów, nieraz krytykowanych (dziel i rządź). Dzięki temu klika osób znajdzie zatrudnienie w radzie (obecnie to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji), a krnąbrne lub nieprzychylne rządowi media publiczne będą mały marne szanse na należny im kawałek tortu.
Wg idei ze środków publicznych ma być finansowana kultura. A co w takim przypadku z nowoczesnymi mediami kanałów dystrybucji dóbr kultury (Internet)? Też pełnią one istotną funkcję kulturotwórczą.
W przypadku telewizji jak na dłoni widać, że chodzi o utrzymywania spółki akcyjnej mającej status nadawcy publicznego. Czy nie lepiej dofinansować określone programy realizujące kulturotwórczą misję, w ramach grantów przyznawanych w konkursach dostępnych dla wszystkich nadawców?
Biblioteki publiczne, muzea...
Moim zdaniem to tam powinna trafić kasa zasilająca obecnie medialne spółki akcyjne i rzeszę ich prezesów.
Cz nie lepiej zapewnić Polakom dostęp do wiedzy poprzez umożliwienie przekładu atrakcyjnej literatury i prasy w językach obcych? Pomysłów może być wiele. Mogą wydawać się utopią. Przypominam jednak, że chodzi o kwoty liczone milionach złotych rocznie pochodzących z opłaty audiowizualnej, czyli de facto z naszych kieszeni.
Powinny więc, jak już się pojawią i są konieczne dla dobra społecznego, znacząco poprawić funkcjonowanie tych kanałów dystrybucji kultury, które są najważniejsze z punktu widzenia obywateli. Również tych, mieszkających w Gminie Porąbka.