Droga Pani Doktor, Nasza Nadziejo, witamy na „kumpelowisku”. Referencje do pracy samorządowej ma Pani imponujące. Przypuszczam, że Zenon ucieszył się Pani doświadczeniem w pracy przy BIP, gdzie zionie pustką i brakiem kwalifikacji. Wnioskuję, że z funkcji pełnionych w Gminie Kozy zrezygnowała Pani po wygranym konkursie na dyrektora Muzeum im. A. Kłosińskiego w Kętach, co dowodzi Pani ambicji i kompetencji. Pamiętam jak w październiku 2011 roku na Jarmarku Świętojańskim zorganizowała Pani akcję promującą muzeum. Wszedłem, zwiedziłem, trudno było przepchać się przez tłum, zwłaszcza z moimi gabarytami.
Ale do rzeczy. Swoimi wpisami wzbudza Pani szacunek i nadzieje. Nikt przy zdrowych zmysłach kandydując na radną nie zagwarantuje realizacji swoich obietnic nie znając stanu budżetu gminy. Punkt dla Pani. Davos i stok narciarki w Kozubniku, 500 miejsc pracy itd. są nie do zrealizowania gminie zaciągającej pożyczki na działalność, a nie inwestycje. Jest Pani niczym otwarta księga dla współpracy z aktualnymi radnymi. Drugi punkt. Jest Pani cierpliwym pedagogiem. Ciekawi mnie jednak, czy jest Pani świadoma wyzwania jakiego się Pani podejmuje. Kandyduje Pani do Rady Gminy Porąbka. Gminy, czyli podstawowej jednostki lokalnego samorządu terytorialnego, w której dzieją się cuda. Chociażby takie, że Rada Gminy – reprezentant interesów zbiorowych wspólnoty samorządowej, organ stanowiący i kontrolny pyta Wójta Gminy kiedy wyznaczy nowego przewodniczącego RG. To organ, który nie potrafi udrożnić przepustów wodnych pod drogami, który godzi się na produkcję dróg, zalewających nasze posesje po średnio obfitych opadach, lub takich, gdzie nie da się bezpiecznie jeździć, który brutalnie łamie gminną opozycję, chociażby w gimnazjum w Kozubniku, którego nadrzędnymi wartościami są: niekompetencja, nepotyzm, brak inwestycji, rozwoju i szans na lepsze. Mieszkamy w miejscu, gdzie trwoni się nasze podatki na umarzanie zobowiązań wobec gminnej kasy.
Liczę na to, że startuje Pani w wyborach uzupełniających nie z pobudek finansowo – prestiżowych. 400 zł za beznamiętne podnoszenie rąk raz na kwartał to spora suma, 400 zł za sumienne działanie na rzecz lokalnej społeczności to żadna zachęta. A prestiż zawodu lokalnego polityka leży w gruzach. Zwłaszcza kandydującego z KWW Rodzina, Prawo, Wspólnota, które nie dodaje splendoru i oby to nie było dla Pani okolicznością obciążającą. Liczę, że ocuci Pani dzisiejszych nieporadnych i nawiąże owocną współpracę z nielicznymi, którzy rozumieją powagę sprawowanej funkcji.
I jeszcze drobna uwaga. W naszej porąbskiej demokracji nie liczy się ilość oddanych na Panią głosów, liczy się ilość głosów policzonych.